kulisy powstania powoli.blog

Nasza wspólna (bo przecież nie tylko moja) przygoda z Patreonem zaczęła się niemal równe 4 lata temu (zostało kilkanaście dni do rocznicy). Fabryka Pikseli z kolei istnieje od tak dawna, że mam wrażenie, jakby była ze mną od zawsze. Żeby jednak pojawiła się tu jakaś konkretna informacja, to sprawdziłem, że jestem właścicielem tej domeny od 2008 roku.

W tym czasie napisałem sporo tekstów, które pojawiły się w obu tych miejscach, a mimo to, wciąż czuję niedosyt. Wciąż mam wrażenie, że liczba artykułów, które chciałbym napisać, nieustannie rośnie zamiast maleć. I nie mam nic przeciwko temu.

Zdałem sobie bowiem sprawę, że — bez względu na to jak górnolotnie czy niewłaściwie to brzmi — stałem się pisarzem. To słowo pewnie większości (jak i mi) kojarzy się ze starszym panem, siedzącym przed maszyną do pisania i piszącym powieści. Prawda jest jednak taka, że skoro mam w sobie coś, co sprawia, że piszę od tylu lat oraz że są osoby, które chętnie to wszystko czytają, a nawet od kilku lat za to płacą, to ta definicja pasuje także do mnie. Wszak całkiem młody już nie jestem, a i mój iPad z klawiaturą mechaniczną też niespecjalnie różni się od wspomnianej maszyny do pisania.

Gdy to do mnie dotarło (a było to już kilka miesięcy temu), obecna forma publikacji moich tekstów zaczęła mi doskwierać jeszcze bardziej niż wcześniej. Niedociągnięcia, braki i problemy z obsługą Patreona są Wam przecież znane od dawna, a jest wiele rzeczy, o których nie wiecie, bo te dotyczą mnie jako tego, który tam publikuje. Nie wspomnę nawet o tym, że każdy artykuł muszę umieszczać dwukrotnie (bo przecież część z Was czyta w Fabryce Pikseli), dodając do tekstów każde zdjęcie, grafikę czy zrzut ekranu pojedynczo (a wiecie, że często jest ich mnóstwo). Nie wspomnę, bo godziłem się na to świadomie, znając ograniczenia obu platform. To jednak o czym chcę wspomnieć, to nazwa Fabryki Pikseli. Być może te czternaście (!) lat temu miała ona więcej sensu, gdy teksty były tylko dodatkiem. Z czasem przestałem jednak „produkować piksele”, a nawet gdyby tak uznać moją fotografię, to zawsze wolałem myśleć o niej bardziej jak o swego rodzaju pracy rzemieślniczej niż taśmowej produkcji kojarzonej z fabryką właśnie.

I już te trzy rzeczy (moje bycie pisarzem, ograniczenia używanych platform i wewnętrzny problem z nazwą) wystarczyłyby, żeby popchnąć mnie do pewnych zmian, a okazało się, że pojawiło się coś jeszcze. W tym samym czasie przeprowadziłem bowiem serię warsztatów indywidualnych (niekiedy wyłącznie on-line) z kilkunastoma osobami. Z częścią z nich znałem się wcześniej, część była zupełnie z zewnątrz. I niemal każda z nich prędzej czy później, powiedziała coś w stylu „to wszystko o czym mówisz; powinieneś to gdzieś opublikować, sprzedawać, może w formie jakiegoś kursu nawet”. Tylko, że te słowa wcale nie dotyczyły fotografii.

Z każdą z tych osób wchodziliśmy bowiem na tematy szeroko pojętej produktywności; organizacji czasu, zarządzania zadaniami, minimalizmu w życiu codziennym, a nawet budowania zdrowych nawyków. I to ponoć właśnie te rzeczy wprowadziły największe zmiany w życiu tych osób. „Pomogły je poukładać” — usłyszałem nawet.

Zacząłem się więc głębiej nad tym zastanawiać. Bo przecież gdy startowałem z Patreonem planowałem wypowiadać się i na takie tematy, ale jednak zawsze uznawałem, że nie jestem w nich żadnym ekspertem, że uczę się tak samo, jak każdy inny, że dopiero eksperymentuję. Ale rzeczywiście spotkania z tymi wszystkimi ludźmi wyraźnie pokazały mi, że nie do końca tak jest. Że jestem o krok, dwa, a czasem …cóż, więcej kroków przed innymi. Bo jednak przez lata tych wszystkich prób odkryłem nie tylko te sposoby, które faktycznie się sprawdzają (albo dlaczego wiele z nich nie ma szans zadziałać), ale też …coś więcej. Coś ponad produktywnością jako taką. Nauczyłem się odmawiać, przekonałem się co jest iluzją, a co priorytetem, zdałem sobie sprawę z własnych ograniczeń i zrozumiałem więcej niż kiedykolwiek podejrzewałem, że będzie mi dane. I dopiero gdy świat zewnętrzny zwrócił mi na to uwagę, uznałem, że mam Wam do przekazania trochę więcej niż przewidywałem.

W przeszłości wiele z tekstów w Fabryce Pikseli zostało napisanych dlatego, że pracowałem inaczej niż większość i chciałem się dzielić tą różnicą. Niedawno zorientowałem się, że nie tylko pracuję, ale także (a może przede wszystkim?) żyję inaczej niż większość. I jeśli się nad tym zastanowić, to faktycznie najciekawsze artykuły, publikowane w ostatnich latach (już w Patreonie), były tymi, w których najbardziej się otworzyłem.

Chciałbym więc otwierać się trochę częściej, jednak już w nowym miejscu.

Nazywa się to powoli.blog i możecie tam zajrzeć już teraz.

Forma moich publikacji nie zmieni się jakoś szalenie; bo choć namawiano mnie, żebym zebrał wszystko to, o czym mówiłem podczas warsztatów i stworzył coś w rodzju kursu, który każdy mógłby sobie kupić i odtworzyć w dowolnym momencie, to jednak bardzo szybko uznałem, że to byłoby …nie po mojemu. Wydaje mi się, że w tzw. sprzedaży i szeroko pojętym marketingu radzę sobie wcale nieźle, to nie czułbym się ani dobrze, ani uczciwie, namawiając Was do jednorazowego, pewnie całkiem sporego zakupu, skoro i tak już płacicie za dostęp do tych treści tutaj. Poza tym śledzę prawdopodobnie zbyt wiele osób, które notorycznie próbują mi coś sprzedać, więc tym bardziej nie chcę być jedną z nich. Koniec końców nie zmieniłem się aż tak bardzo.

Zmienia się za to platforma, co powinno ułatwić wiele rzeczy po mojej stronie i tym samym zostawić mi więcej czasu na pisanie, bo publikacja tam odbywa się jednym kliknięciem (nawet z iPada!), bez względu na to, ile zdjęć jest w artykule (sam ledwo wierzę, że to tak działa). I choć platforma jest tylko zapleczem i w dużej mierze w ogóle Was nie dotyczy, to chciałbym, żebyście wiedzieli o głównym powodzie tej zmiany. Otóż uznałem, że skoro za to płacicie, to chciałbym nie tylko przedstawiać Wam profesjonalnie przygotowywane treści, ale też w …profesjonalnych warunkach. Czytelnie, bez oczekiwania na załadowanie, ze strukturą, która wreszcie ma sens, ze „spisem treści” na początku długich artykułów, linkującym do konkretnych fragmentów, z galeriami wewnątrz tekstów i wieloma innymi rzeczami, które uprzyjemnią Wam korzystanie z tego bloga.

A co z subskrypcją? Dobre pytanie. Mam możliwość przeniesienia Was wszystkich z Patreona do Ghosta, praktycznie jednym kliknięciem. Ale nie chcę tego robić. Chcę, żeby była to dla Was okazja do zdecydowania czy zostajecie ze mną.

Czy przez to stracę połowę z Was? Być może. Ale wolę tak niż wiedzieć, że ktoś płaci mi jakąkolwiek sumę pieniędzy tylko dlatego, że zapomniał anulować subskrypcji.

Jak być może już zauważyliście, nie ma tam jeszcze wszystkich starych tekstów (nie jest nawet blisko), ale uznałem, że nie chcę jeszcze bardziej przesuwać startu nowego miejsca oraz umówiłem się sam ze sobą, że każdego dnia, którego będę w biurze, poświęcę co najmniej godzinę na uzupełnianie archiwum. W podobny sposób zarezerwowałem sobie czas na pisanie nowych treści (bo to jednak te będą priorytetem) i — wierzcie mi lub nie — nie mogę się tego doczekać! Mam Wam tyle do opowiedzenia!

A jeśli czytasz to, mimo że wcześniej nie byłaś/-eś Patronem, to dodam, że utworzyłem tam sekcję „darmowe”, w której pojawiają się nie tylko te treści, które od zawsze były dostępne publicznie w Fabryce Pikseli, ale także kilka innych, do których dotychczas dostęp mieli tylko Patroni. Tak na zachętę.

Zgaduję, że właśnie w ten sposób zapraszam Was do dołączenia do nowego miejsca. Tylko, wiecie, bez pośpiechu :)