à propos piątku #134

Miłosz Bolechowski

czas czytania: 24 min

Dziś bez słowa o muzyce, kawie, filmach ani żadnych znaleziskach z sieci, bo przecież w ubiegłym tygodniu odbyła się kolejna konferencja Apple.

Nie miałem wobec niej dużych oczekiwań. Ba, ze wszystkiego, co mieli pokazać, liczyłem tylko na jeden produkt — Mac mini z M1 Max, na którego (według własnych szacunków) miałem nawet odłożone środki.

(Bardzo żałuję, że przygotowanie tekstu o radzeniu sobie z rozproszeniami zajęło mi tak dużo czasu, bo wolałbym zdążyć z publikacją swojego podsumowania prawie roku używania Maka mini z M1 przed tym, co zamierzam napisać poniżej, no ale zgaduję, że w tym momencie nic już na to nie poradzę).

Wszak w moim mini brakuje mi tylko RAMu i chociaż jednego więcej portu Thunderbolt. A skoro M1 Max może mieć więcej zarówno jednego, jak i drugiego, to czułem się dość pewnie w swoich oczekiwaniach, zwłaszcza że przecież ten układ znalazł się wcześniej w obudowie MacBooka Pro, więc w przepastnej kubaturze Maka mini (którego obudowa w większości jest pusta) będzie mu jeszcze wygodniej.

Zakładam, że wszyscy widzieliście keynote lub chociaż widzieliście, co zostało zaprezentowane, więc wiecie, jak duże było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że wprawdzie mogę mieć M1 Max w komputerze stacjonarnym, to nie jest to mini. Jest to coś dokładnie 2,64x większego.

A M1 Max wcale nie jest już najszybszym oferowanym przez Apple układem.

Spróbuję zacząć od początku, choć gdyby nie MindNode, skakałbym po tematach tak bardzo, że samemu ciężko byłoby mi za nimi nadążyć — tak bardzo jestem podekscytowany.

ten artykuł jest dostępny tylko dla użytkowników płatnych progów

dołącz

masz już konto? zaloguj się