Dyson V11 Absolute

Miłosz Bolechowski

czas czytania: 3 min
Poniższy artykuł jest fragmentem większej całości, opublikowanej jako „cudawianki 2019” — klikając w ten link, możesz zobaczyć całość.

Odkurzacz w cudawiankach? Serio? Ano serio. Tak jakoś wyszło, że podczas obu spotkań z Patronami (i w Poznaniu, i w Warszawie) pojawiał się temat odkurzaczy. A że w międzyczasie i u mnie pojawiło się nowe urządzenie z tej kategorii, uznałem, że może warto o nim wspomnieć, zwłaszcza że — wbrew obecnym trendom — nie jest to żaden odkurzacz automatyczny czy robot sprzątający.

Myślę, że muszę zacząć od tego, że nigdy nie miałem w domu „dobrego odkurzacza” (cokolwiek to znaczy). Zawsze były to raczej zwykłe urządzenia. Jakiś Zelmer, Philips i tym podobne. Wystarczyła jednak chwila z Dysonem (jeszcze nie swoim), żebym zrozumiał, że czas i wysiłek poświęcany na odkurzanie może przynosić zupełnie inny rezultat.

Chciałem tu opisać to szerzej, ale ubiegła mnie własna Żona, która — co pewnie będzie dla Was zaskoczeniem — potrafi pisać także niekrytycznie. Zresztą, zobaczcie sami:

Najczęściej mam bose stopy, a do tego pełzające dziecko. I choć z każdym kolejnym (dzieckiem) moje standardy znacznie się obniżają, uczciwie muszę przyznać, że mamy w domu czysto.

Nie jest więc tak, że po odkurzeniu wszyscy czujemy jakąś spektakularną różnicę i orientujemy się, że jednak mamy znacznie jaśniejsze panele. Mieliśmy do tej pory zwykły odkurzacz. Taki, który, jak nazwa wskazuje, odkurzał. I, jasne, miał on swoje minusy. Jakoś tak bardziej wymierzone we mnie, bo zawsze, kiedy ja odkurzałam, trzeba było już wyczyścić filtr i opróżnić zbiornik, ale nie było na co narzekać.

Do czasu.

I tu wkraczają moi Rodzice.

Ludzie w średnim wieku (zakładając, że ja sama w takim nie jestem, bo wtedy oni musieliby być starsi, a ja przed czterdziestką, a przecież ani jedno, ani drugie nie jest prawdą), wielbiciele nowinek technologicznych i gadżetów wszelakich.

Osoby, które kupując Dysona, mieli już, na przysłowiowym stanie, domowego Kärchera, odkurzacz wodny i mały „odkurzaczyk” do kominka, a jednak uznali, że nowy model jest im niezbędny, by przetrwać. Gdyby nie oni pewnie w ogóle bym nie wiedziała, że takie odkurzacze istnieją.

(Bo jak ja taki pokazałem kilka miesięcy wcześniej, to uznała, że zwyczajnie się jej nie podoba, więc nie ma o czym mówić — przyp. red.)

Jakoś tak się złożyło, że moja Mama przywiozła mi przed Świętami ten ich najnowszy zakup „żebym sobie wypróbowała”.

Odkurzyłam więc fotele, listwy przypodłogowe i, choć nie musiałam podłączać odkurzacza do prądu, daleko było mi do zachwytu. Dodatkowo, jeśli mam być szczera, bolał mnie kciuk od przycisku, który trzeba wciskać, by odkurzacz działał. Mógłby on też mieć dłuższą rurę.

I wtedy zaczęłam odkurzać nasz dywan.

Dywan, który odkurzam często (z racji bawiących się na nim dzieci) i bardzo dokładnie (ten sam powód, co poprzednio). Dywan, który jest w salonie, więc jest użytkowany intensywnie.
Mogłabym pokazać zdjęcie (zrobiłam dla Rodziców), ale byłoby mi zbyt wstyd.

Miałam wrażenie, że nie był on odkurzany od wieków!

Odkurzyłam go więc trzy razy, za każdym razem wyrzucając ogrom brudu. Skończyłam tylko dlatego, że wyczerpała się bateria. (Opcja boost mocno się do tego przyczyniła.)
Odkurzacz odwiozłam, ale już inaczej spoglądałam w stronę CZYSTEGO (ale wiecie, tak naprawdę) dywanu, po którym przyjemnie było chodzić boso.

Co więcej, w domu przez kilka dni unosił się zapach czystości.
To jedno z moich ulubionych uczuć, kiedy wchodzi się do czystego domu i mówi (głośno, albo w myślach) ooo, zapach czystości.

To, co wydaje mi się najważniejsze, to fakt, że, jak się okazało, ja odkurzałam ten dywan (poświęcając na to czas i energię), kiedy tak naprawdę go nie odkurzałam.

Dlatego, jeśli możecie sobie na to pozwolić, albo, jak moi Rodzice, jesteście fanami sprzedaży ratalnej, kupcie ten odkurzacz. A będziecie mieć czysto. Naprawdę.

Od siebie pozostaje mi jedynie dodać, że odkąd go mamy bardzo często zdarza się, że chwytamy go z zamiarem odkurzenia np. tylko wokół stołu po posiłku (mamy dwoje małych dzieci, pamiętacie?), a po kilku chwilach orientujemy się, że odkurzyliśmy praktycznie całe mieszkanie. Bo wygodnie, bo łatwo i bo wyraźnie czuć różnicę. Więc tak; bardzo go lubimy.

cudawianki_2019recenzje sprzętusprzęt domowyDyson

dyskusja