Paperlike 2, czyli iPad z matowym ekranem

Miłosz Bolechowski

czas czytania: 7 min
Poniższy artykuł — opublikowany pierwotnie w styczniu 2020 roku — jest fragmentem większej całości, opublikowanej jako „cudawianki 2019” — klikając w ten link, możesz zobaczyć całość.

Gdy trochę ponad dwa lata temu opisywałem w cudawiankach swojego iPada (Pro 10,5“), wspominałem, że jego największą wadą jest fakt, że ślady palców na ekranie są widoczne bardziej niż w poprzednich generacjach i, że bywa to zwyczajnie drażniące.

To nie zmieniło się do dziś, a następny model wcale tego nie poprawił (przed premierą zarzekałem się, że jeśli kolejna generacja miałaby poprawić wyłącznie ten aspekt, zostawiając wszystko inne bez zmian, kupiłbym takiego iPada bez wahania).

W międzyczasie pojawił się jednak monitor Apple Pro Display XDR, który jest dostępny z powłoką nanostrukutralną, czyli — po naszemu — w matowej wersji. Sami wiecie, że jestem tak wielkim fanem matowych ekranów Apple, że mimo posiadania dwóch Apple Thunderbolt Display, wróciłem do starych (produkowanych w latach 2006–2008), 23–calowych Cinema Display, których używałem przez kilka lat (i przestałem dopiero kilkanaście miesięcy temu).

W opisie wrażeń po premierze nowego monitora Apple napisałem:

„(…) monitory z matową powłoką nadal są pożądane. I choć taka opcja kosztuje aż $999 więcej, to ogromnie się cieszę, że jest. Mam bowiem nadzieję, że to właśnie matowa wersja będzie się świetnie sprzedawać i może kiedyś doczekamy się innych matowych monitorów, a może nawet …iPada i iPhone’a?”

Niedługo potem przypomniałem sobie, że w jednym z podcastów słyszałem o jakiejś matowej powłoce na ekran iPada, która — zdaniem jednego z użytkowników — była co najmniej akceptowalna. Zapisałem więc sobie, żeby zrobić mały rekonesans i poczytać o niej, gdy w innym podcaście (ATP) Marco Arment wspomniał, że pojawiła się nowa wersja tej samej „nakładki”, która eliminuje wszystkie wady poprzedniej. To zakończyło mój nierozpoczęty jeszcze rekonesans; zamówiłem ją od razu, mimo że nigdy nie miałem niczego na ekranie ani swojego iPada, ani iPhone’a. Co więcej, wszystkim znajomym zawsze odradzałem wszelkie szybki czy folie, chroniące ekran. W tym przypadku jednak zupełnie nie chodzi mi o ochronę ekranu — kusi mnie matowa powłoka oraz — chyba nawet bardziej — wyeliminowanie odcisków palców z ekranu.

Rzecz nazywa się Paperlike 2 i, podobnie jak wersja pierwsza, pierwotnie pojawiła się w serwisie Kickstarter, mimo że pewnie nie było takiej potrzeby — twórca uznał, że potrzebuje 5000€, żeby ruszyć z produkcją nowej wersji, a zebrał ponad 282 000€. Paperlike jest reklamowany jako ochrona ekranu, która sprawia, że pisze się i rysuje na niej jak na papierze.

Tego typu produkty jednak — przez swoją ziarnistą strukturę — sprawiają, że pojawiają się dziwne, wizualne artefakty; refrakcja, efekt tęczy czy właśnie widoczne, wyraźne ziarno.

Ponoć wersja pierwsza tego produktu była najlepsza w klasie, a mimo to, każda z wyżej wymienionych wad była tam obecna. Paperlike 2 miał poprawić wszystkie z nich, dzięki zastosowanej w nim technologii Nanodots® Surface Technology (brzmi podobnie do Nano-texture glass z Pro Display XDR, prawda?).

A jak wygląda to w praktyce?

Cóż, zacznę od samego zamówienia, żebyście nie popełnili mojego błędu. Przy zamówieniu miałem opcję darmowej wysyłki lub przesyłki z numerem śledzenia, która kosztowała 5€, a przewidywany czas dostawy różnił się o dzień lub dwa. Wybrałem więc darmową. Nie róbcie tego. Koperta z Niemiec potrzebowała aż 31 dni, żeby do mnie dotrzeć. W międzyczasie dwukrotnie kontaktowałem się z działem wsparcia, żeby upewnić się, że to normalne. Zapewniano mnie, że nie i pewnie gdybym napisał jeszcze jedną wiadomość, byliby gotowi wysłać mi drugi zestaw.

À propos zestawu; w kopercie znalazłem dwie powłoki Paperlike, dwie ściereczki nasączone alkoholem izopropylowym do odtłuszczenia ekranu, chusteczkę „suchą”, podobną do tej jaką Apple dodaje do swoich ekranów, dwie naklejki nazwane dust absorber służące zebrania z ekranu wszystkich pyłków oraz dwa komplety naklejek, bez których aplikacja Paperlike’a byłaby pewnie niemożliwa.

Uruchomiłem więc tutorial, do którego link znalazłem w instrukcji, gdzie już w pierwszym kroku usłyszałem, żeby wyłączyć iPada.

Włączyłem więc to samo na innym komputerze i zabrałem się za przyklejanie Paperlike’a do krawędzi iPada:

Sam proces nie jest może skomplikowany, ale wymaga skupienia i odrobiny cierpliwości. Jak doczytałem później, twórcy polecają zająć się tym w łazience, najlepiej po skończonym prysznicu — jest to najczystsze pomieszczenie w całym domu, tj. żadne pyłki nie unoszą się wówczas w powietrzu. Ja tego nie zrobiłem, dlatego jeden mały pyłek dostał się u mnie pod powłokę i wokół niego zrobił się malutki pęcherzyk powietrza:

Nie przeszkadza mi to, bo podczas normalnego użytkowania w ogóle go nie widzę, ale jeśli zacznie, to mam w kopercie drugą, zapasową powłokę, więc mogę sobie dać drugą szansę. Tym razem już po prysznicu.

A jak wygląda iPad z już nałożoną powłoką?

Jak dla mnie; fantastycznie! Na tyle, że trochę żałuję, że nie mogliście zobaczyć mojego uśmiechu na widok mojego iPada z Paperlike 2 — nie musiałbym teraz silić się na werbalizację swojej ekscytacji.

A poważniej; jest nawet lepiej, niż podejrzewałem, że będzie. Dużą rolę odgrywa w tym na pewno fakt, że jestem fanem trybu nocnego, mam czarne tło ekranu i niemal każda aplikacja, jaką u siebie uruchamiam, jest ciemna/czarna. Na ciemnych tłach bowiem, ziarno, jakie Paperlike dodaje, jest niemal niezauważalne. Na białym tle widać je wyraźniej — nie wiem, ilu z Was cokolwiek to powie, ale mi przypomina strukturą (i wielkością) ziarno w światłach na odbitkach spod powiększalnika. Przyjemne, ale jednak ziarno. Domyślam się, że niektórym może ono przeszkadzać. Dla mnie jest zupełnie akceptowalne.

Jak coraz częściej ostatnio, tak i tym razem uznałem, że najlepiej zobrazuje to filmik, nawet jeśli będą to nudne dwie minuty — starałem się w nim porównać matowy ekran iPada z błyszczącym ekranem iPhone’a, a także pokazać białe tło z bliska, choć w nagraniu nie widać na nim wspomnianego ziarna, co świadczy tylko o tym, jak małe ono jest:

Nie wspomniałem jeszcze o aspekcie używania Paperlike z Apple Pencil. Przyznaję, że miałem cichą nadzieję, że użycie takiej powłoki wyeliminuje stuk, z jakim plastikowa końcówka „ołówka” dotyka szklanego ekranu. Paperlike ma jednak tylko 0,12 mm grubości, więc nic z tego — dźwięk się nie zmienił. Za to wszystko inne tak i to bardzo na plus. Delikatny opór jaki stawia ta ziarnista powierzchnia Paperlike’a rzeczywiście znacznie bardziej przypomina papier, więc dla osób, które dużo w ten sposób piszą czy rysują, wydaje mi się to być akcesorium koniecznym.

A jak jest z tymi odciskami, na których eliminacji tak bardzo mi zależało? Cóż, wcześniej czyściłem iPada średnio cztery razy dziennie, dziś wycieram go raz na cztery dni. Tak wygląda on obecnie w swojej najbrudniejszej formie, pewnie właśnie kilku dniach od ostatniego wytarcia:

Ogólnie rzecz biorąc, moje wrażenie obcowania z nim — to całe look and feel (i sound, ale to za moment) — jest jakby bardziej …premium.

Domyślam się, że może to brzmieć kuriozalnie, ale naprawdę tak uważam. „Matowość” tej powłoki, delikatnie wyczuwalna struktrura pod palcami i zupełnie inny dźwięk, jaki ów palec wydaje, przesuwając się po ekranie, sprawiają, że nie tylko wydaje mi się, że mam nowego iPada, ale przede wszystkim, że mam lepszego niż miałem. Bardziej mojego.

Na tyle, że kupując nowego iPada, zamówię Paperlike do niego jeszcze tego samego dnia.

I na koniec; kwestia ceny. Paperlike — bez względu na rozmiar (a jest dostępny nawet dla iPada mini) kosztuje 34 €. Wiem, że na Amazonie bez trudu można znaleźć produkty podobne za 1/3 ceny. Znacie mnie już pewnie na tyle, że wiecie, że nawet nie próbowałbym tamtych. Bo być może któryś z nich jest prawie tak samo dobry, ale jednak jest w takiej próbie pewne ryzyko. Przy Paperlike go nie ma — jest super, macie moje słowo.

cudawianki_2019recenzje sprzętusprzęt komputerowyakcesoria komputerowepaperlikeiPad

dyskusja