![](/content/images/size/w1384/2022/09/20210526.10.17.36-R6A_0143..jpg)
rok z Makiem mini z M1 i G-RAID 12 TB
Historia
Jak już chyba zawsze w tego typu moich tekstach, czuję się w obowiązku przedstawić sytuację w szerszym kontekście historycznym, bo często odpowiada on na wiele pytań, które moglibyście mieć po przeczytaniu takiego artykułu.
![](https://www.powoli.blog/content/images/2022/09/CleanShot-2022-09-30-at-14.40.44.png)
Żeby więc odpowiednio dobrze opowiedzieć to, co zamierzam, muszę odrobinę cofnąć się (i Was) w czasie. Zatem jest druga połowa roku 2020, ja wciąż używam 10-letniego Maka Pro, którego rozbudowałem praktycznie do granic możliwości i jakiekolwiek dalsze inwestycje pozbawione są sensu, a jednocześnie (powoli, bo powoli, ale jednak) zaczynam odczuwać jego wiek, zwłaszcza w kontekście wymiany aparatu na taki, który dla komputera będzie trochę większym wyzwaniem. Po głowie chodzi mi nawet 27-calowy iMac z matowym ekranem, który pojawił się chwilę wcześniej, a jedyne co mnie powstrzymuje, to wysoki koszt wybranej konfiguracji i informacje o przejściu (powrocie?) Apple do własnej architektury. Nadchodzi listopad, a wraz z nim premiera układu M1, który trafia do MacBooka Air, podstawowego MacBooka Pro i Maka mini — trzech najprostszych, najtańszych i jednak najsłabszych komputerów w ofercie Apple. I bardzo szybko okazuje się, że M1 to nie przelewki. Bardzo wysoka wydajność przy niewielkim poborze prądu i bez generowania ciepła, znanego z układów Intela. Moja ciekawość jest tak silna, że — wbrew rozsądkowi — kupuję podstawową wersję (z 8 GB współdzielonej pamięci, bo 16 GB miała już wtedy bardzo długie czasy oczekiwania), żeby porównać ją ze swoją dwuprocesorową stacją roboczą z mnóstwem pamięci RAM (mój Mac Pro miał wówczas dwa 6-rdzeniowe procesory Intel Xeon 3,46 GHz i 96 GB pamięci RAM). Rezultaty tego porównania znacie od dawna.
ten artykuł jest dostępny tylko dla użytkowników z progu „zostaję na dłużej” and „jestem tu na poważnie” tiers
dołączmasz już konto? zaloguj się