Twelve South Compass Pro

Miłosz Bolechowski

czas czytania: 6 min
Poniższy artykuł — opublikowany pierwotnie w lipcu 2019 roku — jest fragmentem większej całości, opublikowanej jako „cudawianki 2019” — klikając w ten link, możesz zobaczyć całość.

Gdy w styczniu decydowałem się na klawiaturę mechaniczną do iPada, wiedziałem, że będę chciał podstawkę do samego tabletu, żeby unieść go nieco wyżej — tylna krawędź klawiatury z nóżkami ma aż 35 mm wysokości i nie chciałem, żeby zasłaniała mi choćby fragment ekranu.

Dwa miesiące wcześniej firma Twelve South, z której miałem już kilka produktów, zaprezentowała nową wersję swojego standu do iPada — model Compass Pro. To zaoszczędziło mi pewnie kilku godzin robienia rekonesansu, bo ufając marce, zamówiłem właśnie ten model, nie sprawdzając nawet, co oferuje konkurencja. W teorii (tj. w materiałach prasowych) Compass Pro dedykowany jest iPadowi Pro nowszej generacji niż mój (czyli 11–calowemu i 12,9–calowemu trzeciej generacji) i nigdzie nie ma nawet mowy o 10,5–calowym. Uznałem jednak, że te minimalne różnice w rozmiarze nie powinny mieć znaczenia w praktyce, a przecież i tak planuję zmianę iPada na większy, więc podstawka będzie wtedy jak znalazł.

Podobnie jak poprzednie modele serii Compass (które były pierwszymi przenośnymi standami do iPada), tak i ten to składany „cyrkiel”, zajmujący mało miejsca, gdy nie jest używany, a jednak będący stabilnym podparciem iPada, gdy trzeba.

Był zapakowany w charakterystyczny dla Twelve South sposób — czyli z dbałością o detale — w zamykanym na magnes opakowaniu tak ładnym, że aż żal go nie wykorzystać później.

W zestawie znajduje się też etui do przenoszenia „cyrkla” — przydatne, jeśli nie chce się porysować go w torbie czy plecaku:

W odróżnieniu od poprzednich modeli Compass Pro oferuje trzy kąty, pod jakimi podtrzymuje iPada (zamiast dwóch jak wcześniej).

Te dwa wcześniejsze kąty są zbliżone do tego, co oferuje standardowy Smart Cover od Apple. Różnice są jednak dwie. W pozycji „leżącej” iPad jest uniesiony ponad płaszczyznę, na której jest ustawiony, co sprawia, że znacznie wygodniej pisze się przy użyciu klawiatury ekranowej.

W pozycji „stojącej” z kolei cała konstrukcja jest dużo bardziej stabilna. Nie ma żadnego ryzyka, że iPad przechyli się do tyłu, co w przypadku Smart Cover jest do zrobienia (nie na tyle, żeby przewrócić iPada, ale jednak nieprzyjemnie nim zakołysać).

Jeśli ktoś z Was używa etui na klawiaturę/podstawki Studio Neat Canopy, to i tu kąt jest podobny.

Nowością jest jednak możliwość skrócenia tylnej nóżki, poprzez schowanie jej wysuwanej części:

Na zdjęciu różnica może wydawać się niewielka, ale w praktyce jest na tyle przydatna, że korzystam z niej bardzo często. Pracując przy biurku stojącym mam jednak oczy wyżej nad blatem niż gdybym siedział, więc standardowe ustawienie ze Smart Cover zawsze było dla mnie zbyt „strome” — musiałem odsuwać iPada możliwie daleko od siebie. Teraz po prostu skracam tę nóżkę i pracuje mi się przyjemniej.

Kolejną przewagą Compass Pro nad Smart Cover jest możliwość umieszczenia iPada w pozycji pionowej, a niekiedy tak właśnie preferuję pisanie dłuższych tekstów (żeby widzieć możliwie dużo tego, co już zostało napisane). Tu pojawia się jednak minus używania klawiatury przewodowej w takiej konfiguracji. Otóż, mimo że iPad jest podniesiony względem blatu, na którym całość jest ustawiona, to jednak nie na tyle, żeby w tej przerwie zmieściła się końcówka przewodu Lightning. Muszę zatem odwracać iPada w taki sposób, żeby przycisk Home był u góry:

Niby nic takiego, prawda? To spróbujcie teraz podpiąć wtyczkę od przewodowych słuchawek…

Innymi słowy; w ten sposób piszę najczęściej, gdy wokół nie ma nikogo, a muzyka leci z Homepoda (lub używam bezprzewodowych słuchawek). Pewnie to się zmieni, gdy dotrze do mnie bezprzewodowa klawiatura (Keychron K2, o której wspominałem w à propos piątku #089), która właśnie dziś powinna zostać do mnie wysłana.

Wracając do konstrukcji samej podstawki; wysuwane nóżki, podtrzymujące iPada są na tyle głębokie, że poradzą sobie prawdopodobnie z każdym, najgrubszym nawet etui dla tabletu.

Sam używam tej „półeczki” do odkładania tam …ołówka:

Zaskakująco często (dla siebie) używam też pozycji „leżącej”, gdy np. parzę sobie kawę i mam kilka chwil na sprawdzenie OmniFocus, mediów społecznościowych czy odpisanie na najpilniejsze maile.

Z pewnością nie jest to najbardziej ergonomiczna pozycja, jaką można sobie wyobrazić, bo jednak patrzy się mocno w dół, ale w ramach takiej chwilowej przerwy jest bardzo wygodnie.

W ten sam sposób używam, a właściwie używamy (bo żona sporo piecze) go w kuchni, gdzie iPad z Papriką stają się wygodną książką kucharską:

Dodatkowo (o czym na szczęście jeszcze nie miałem okazji się przekonać) to podniesienie iPada względem blatu pozytywnie wpływa na bezpieczeństwo urządzenia w takich warunkach — jeśli nawet coś wylałoby się na blat, iPad byłby bezpieczny.

Podsumowując ten krótki opis wrażeń, jestem więcej niż zadowolony z tego zakupu. Zabieram tę podstawkę wszędzie, o czym niech zaświadczą poniższe zdjęcia (w tym te z moją wysłużoną już klawiaturką Keys–To–Go, którą nota bene zamierzam dziś zareklamować):

(A ten „cyrklowy” trójkącik jest też świetną kryjówką przewodu).

Dodatkowo, ta sama podstawka występuje niemal na wszystkich zdjęciach z powyższego tekstu o klawiaturze Vortexa.

Na koniec pozostaje jednak kwestia ceny. $59,99 na stronie producenta nie wygląda może tak źle, ale z kosztami przesyłki, dla nas, robi się z tego prawie 300 zł. To sprawia, że żadną miarą nie jest to produkt tani, ale pozwólcie, że coś Wam opowiem.

Gdy stand do mnie dotarł, zwróciłem uwagę na to, że jedna z „otwieranych” nóżek, otwiera się z większym oporem niż druga. Na tyle, że czasami było mi bardzo ciężko ją otworzyć. Początkowo pomyślałem, że może musi się wyrobić, ale nie — czas nie tylko nie pomagał, a mam wrażenie, że było nawet gorzej. Zrobiłem więc poniższe zdjęcie i załączyłem je do wiadomości do działu wsparcia:

Opisałem w niej problem, który spotkał się ze sporym przejęciem po drugiej stronie i 10 dni później cieszyłem się nie tylko wymienioną podstawką, ale …dwiema:

Pracownica Twelve South poinformowała mnie bowiem, że nie ma potrzeby odsyłania uszkodzonego egzemplarza i mogę z nim zrobić co chcę (informując jednocześnie, że jeśli zdecyduję się go z utylizować, to żebym zrobił to w sposób odpowiedzialny).

Druga podstawka jest teraz na stałe w jednej z moich toreb, ale piszę o tym nie dlatego. Po prostu uważam, że to kolejny przykład tego, że czasem opłaca się inwestować w produkty droższe, bo ta wyższa cena zawiera nie tylko lepszą jakość, ale także świetne wsparcie producenta, który szczerze się przejmuje, gdy zgłasza mu się jakiś problem. Tym razem polecam więc nie tylko sam Compass Pro, ale także całą markę Twelve South.

cudawianki_2019sprzęt komputerowyakcesoria komputerowestandiPad

dyskusja