Billingham Hadley Small

Miłosz Bolechowski

czas czytania: 3 min
Poniższy artykuł jest fragmentem większej całości, opublikowanej jako „cudawianki 2017” — klikając w ten link, możesz zobaczyć całość.

Gdy dwa lata temu publikowałem tu swoje zachwyty nad używaną wówczas od pół roku torbą Billingham Hadley Pro, zakończyłem tekst słowami:

Czy można chcieć więcej? Cóż, może to okropnie o mnie zaświadczy, ale będąc od kilku tygodni właścicielem aparatu znacznie mniejszego niż 6D nie miałbym nic przeciwko czarnemu, mniejszemu Hadley’owi.

Było mi za nie trochę wstyd. Nie przesadzam. No bo niewiele wcześniej spełniłem jedno ze swoich materialnych „marzeń” (piszę w cudzysłowie, bo jednak marzenia materialne od zawsze w mojej głowie mają status znacznie niższy niż te prawdziwe), a już rozglądam się za następnym? Na swoje usprawiedliwienie (bardziej przed sobą) mam to, że jednak od zawsze używam dwóch toreb – przez ilość używanego sprzętu, jedna torba nigdy nie była dla mnie opcją ze względu na rozmiar jaki musiałaby mieć. Do tego istotnie doszedł w międzyczasie mniejszy, codzienny aparat, który w Hadley Pro wygląda aż komicznie, zajmując pewnie 1/6 jej objętości. Przyszedł więc czas, żeby zacząć rozglądać się za „czarnym, mniejszym Hadley’em”. Zorientowałem się wówczas, że marka Billingham doczekała się powrotu swojego dystrybutora w Polsce, więc było to łatwiejsze niż przewidywałem.

Stałem się zatem posiadaczem znacznie mniejszej wersji swojej ulubionej torby, licząc, że nie pomyliłem się w sprawdzaniu wymiarów i 10,5-calowy iPad pro rzeczywiście się w niej zmieści.

Zmieścił się, choć „na styk”:

Jest wówczas umieszczony między miękkim wkładem a tylną, nieusztywnioną ścianką, więc nie jest chroniony w żaden sposób, co sprawia, że myślałem o zaopatrzeniu się w jakieś sztywne plecki dla iPada, ale aktualnie – po kilku miesiącach używania takiego zestawu – nie czuję takiej potrzeby.

Sama torba jest bardziej pojemna niż sądziłem i w zależności od potrzeb mieści u mnie:

  • Fujifilm X100T + Canon 6D z 50L,
  • Fujifilm X100T + kubek termiczny + wolna luka (1/3 objętości) na aktualnie potrzebne drobiazgi,
  • Leica M z Summiluxem 35/1.4 (pożyczona, nie ma się czym ekscytować, proszę się rozejść) + Canon 6D z 85L,
  • Fujifilm X100T + Fujifilm Instax Wide 300,
  • trzy obiektywy; np. 24/1.4, 85/1.4 i 135/2.0 (gdy na korpusach jest 35/1.4 i 50/1.2).

W każdym z powyższych zestawów nadal jest miejsce na iPada Pro 10,5”, a w przedniej kieszeni w dalszym ciągu bez trudu mieści się Hobonichi z piórem, pozostawiając drugą kieszeń na pozostałe drobiazgi (klucze, portfel, dokumenty, małe perfumy, wizytówki). W pracy, tj. fotografując ślub, już wychodząc z samochodu zakładam swoje szelki i wyciągam oba korpusy z „torby bagażnikowej” i najczęściej w większym Billinghamie mam wówczas cztery obiektywy (i z tą torbą się nie rozstaję), a w mniejszym – np. X100T + Instax lub X100T + dwie lampy błyskowe.

Poza rozmiarem, od Hadley’a Pro różni ją brak rączki na „klapie” (moim zdaniem wygląda dzięki temu znacznie lepiej, choć czasem, np. wsiadając do samochodu, myślę sobie, że nie zaszkodziłaby). Jest też pozbawiona zapinanej kieszeni na tylnej ściance. Tej ostatniej trochę żałuję, bo choć domyślam się, że byłaby ona niewielka i mogła pomieścić jedynie bardzo płaskie przedmioty, to jednak zawsze czuję bezpieczniej, gdy w Hadley’u Pro mam tam np. paszport. Generalnie jestem zachwycony posiadanym obecnie zestawem toreb i czuję, że mam spokój na lata. Gdyby jednak ktoś miał podobne do moich potrzeby (i, zakładam, podobny gust, bo wiem, że te torby nie podobają się wszystkim), to decydując się na torby Billingham rozważyłbym ich najnowszy produkt – Hadley One. Z tego, co sprawdzałem ostatnio, nie jest ona jeszcze dostępna w Polsce, ale dzięki unikalnemu systemowi wkładów (domyślnie zajmujących tylko połowę objętości torby, z możliwością łączenia dwóch takich połówek) może być dla wielu znacznie bardziej uniwersalną torbą na co dzień.

sprzęt fotograficznytorby i plecakicudawianki_2017recenzje sprzętuBillingham

dyskusja