cudawianki 2017
Wiem – bo daliście mi o tym wyraźnie znać (głównie na Twitterze) – że wielu z Was czekało na tegoroczne „cudawianki”. Przyznaję, że dość ciężko było mi się za nie zabrać. Wiem, że o swoich dążeniach do minimalizmu nigdy nie pisałem tu ani często, ani obszernie, ale właśnie w ubiegłym roku osiągnąłem w nich największy jak dotąd progres. Czułem się więc niezręcznie pisząc tu po prostu o przedmiotach (nawet jeśli chodzi o te rzeczywiście praktyczne, intencjonalnie wybrane i niekiedy niezbędne).
Okazało się jednak, że przyjemnie było pozbyć się z głowy tych wszystkich myśli, które zbierały się tam przez ostatnie kilkanaście miesięcy.
follow-up
Pomyślałem, że tegoroczne zestawienie zacznę od tzw. follow-up, czyli – w tym przypadku – sprawdzenia na ile aktualne są treści z „cudawianków” z ubiegłych lat.
Kolejność przypadkowa:
Słuchawki B&O H5? Tak, tak i jeszcze raz tak. Używam ich niemal codziennie, po kilka godzin i nadal mnie zachwycają. Przy tak intensywnym (?) użytkowaniu trzeba jednak pamiętać, żeby co kilka miesięcy zmieniać pianki (moje ulubione – Comply T-200 – wytrzymują ok. 5 miesięcy).
Canon 50L, to – również bez zmian – nadal jeden z moich ulubionych obiektywów, a szelki Rebel East to dla mnie wciąż must-have. Nawet kiedy zostałem niespodziewanie sportretowany, to właśnie z nimi:
Billinghama nadal uwielbiam i wciąż używam, nie wyobrażając sobie, żebym mógł mieć jakąkolwiek inną torbę fotograficzną. No, może z małym wyjątkiem… Ale o tym trochę niżej.
Hobonichi Techo? Oczywiście!
Podobnie jak Kindle Paperwhite – wciąż jest na pierwszym miejscu mojej listy polecanych prezentów.
Z Synology też jeszcze korzystam (a jakże!), dość mocno się rozrósł (w kwestii przestrzeni dyskowej wewnątrz), choć powoli zaczyna mi doskwierać ograniczona moc obliczeniowa mojego modelu (DS414), więc pewnie wymienię go na coś bardziej wydajnego w perspektywie roku lub dwóch. Gdybym miał kupować teraz, to pewnie wybór padłby na DS918+, choćby ze względu na fakt, że w przyszłości możnaby go rozszerzyć o 5-dyskową obudowę DX517 (mój nie ma takiej możliwości).
PFixer minimal, czyli kontroler MIDI zaadoptowany do obsługi Lightroom, wciąż jest u mnie w użyciu i nadal podłączam go za każdym razem, gdy mam do obróbki więcej niż kilkanaście fotografii. Gdybym kupował teraz, to prawdopodobnie skusiłbym się na większy model (moje biurko ma ponad 2,7 m2), który dysponuje znacznie większą ilością suwaków lub przyjrzałbym się Loupedeckowi, używanego przz kilkoro znajomych i zdaje się bardzo lubić.
W kwestii ekspresu do kawy; nadal kupiłbym ten sam, bo wciąż wszystkie maszyny z dwoma bojlerami są poza zasięgiem finansowym (i chyba nawet poza zakresem kwot, jakie chciałbym przeznaczyć na ekspres do domu, bez względu na swój status materialny). I po ponad dwóch latach używania nadal wygląda jak nowy. Z drugiej strony, gdybym kiedyś pod choinką znalazł Lineę Mini (z gałkami i pozostałymi akcesoriami z drewna orzechowego), zaopiekowałbym się nią bez chwili wahania.
Nieco inaczej wygląda sytuacja z młynkiem; wprawdzie nadal do swojego nie mam dużych zastrzeżeń, to jednak teraz zdecydowałbym się pewnie na Baratzę Settę 270W (która pojawiła się w sprzedaży niedługo po moim zakupie Rancilio).
Nie tylko dlatego, że świetnie wygląda, nie tylko dlatego, że ma wbudowaną wagę, ale przede wszystkim dlatego, że jego konstrukcja zdaje się sprawiać, że u wylotu zostaje stosunkowo niewiele resztek ziaren z poprzedniego mielenia. Dlaczego w swoim uważam to za problem? Głównie dlatego, że używam jednego młynka do kilku metod parzenia, a tym samym nie korzystam z jego górnego zasobnika jako miejsca do przechowywania kawy – za każdym razem wsypuję odmierzoną ilość wybranych ziaren. Gdy więc robię np. espresso, zostanie mi w młynku trochę ciemnopalonych ziaren, zmielonych bardzo drobno, jeśli więc następna w kolejce jest porcja do Chemexa, gdzie ziarna palone są jasno, a mielone bardzo grubo, to trochę tych drobinek z espresso dostanie mi się do moich ziaren do Chemexa (a resztka tych z kolei zostanie do następnego mielenia). I przez „trochę” rozumiem tu nawet 2 g, co oczywiście znacząco wpływa na smak kawy. Gdybym używał go np. tylko do espresso, problem praktycznie by nie istniał (ogromna większość młynków tak ma). Oczywiście, pewnym wyjściem z sytuacji jest zakup osobnego młynka pod metody przelewowe, ale abstrahując nawet od dodatkowych kosztów (nawet jeśli są dużo niższe niż w przypadku młynka pod espresso), byłoby mi zwyczajnie żal zajmowanego przez niego miejsca na kuchennym blacie (na którym już teraz jest trochę więcej niż bym sobie tego życzył). W praktyce więc dość często używam ręcznego Porlexa, gdy przygotowuję kawę w V60 lub Chemexie, ale o tym nieco później.
Radio Tivoli Audio Model One nadal wszyscy bardzo tu lubimy, choć kupując teraz, pewnie wybrałbym bardzo kuszący Tivoli Model One Digital. To młodszy, unowocześniony brat tego, który opisałem ponad dwa lata temu, wzbogacony o moduł Bluetooth, Wi-Fi oraz natywną obsługę np. Spotify.
Na pewno jednak nie polecałbym już zakupu urządzeń sieciowych Apple; nie to, że nagle zaczęły działać gorzej, ale Apple przestało je już produkować/sprzedawać i prawdopodobnie wspierać. Byłaby więc to kiepska inwestycja, tym bardziej, że w podobnym budżecie można znaleźć znacznie nowocześniejsze rozwiązania, choć nie pytajcie mnie jakie – u mnie Airporty wciąż spełniają swoje zadanie, więc za niczym się nawet nie rozglądam.
Ciężko byłoby mi zarekomendować także zakup białych głośników Nocs NS2 – bardzo nieładnie żółkną i nie znam sposobu, żeby coś z tym zrobić. Wciąż mi się jednak podobają i pewnie i tak bym je kupił ponownie, chyba, że udałoby mi się znaleźć Audioengine A2 lub Kanto Audio YU2/YU4 w polskiej dystrybucji. Jako że czekają mnie niebawem zmiany w mieszkaniu i tym samym w ulokowaniu miejsca do oglądania filmów, pewnie w przyszłorocznych „cudawiankach” pojawi się co nieco na ten temat (choć przyznaję, że z decyzjami czekam na premierę HomePoda, żeby zobaczyć (i usłyszeć) czym on faktycznie będzie, bo zapowiada się, że – przynajmniej dźwiękowo – będzie to wyjątkowe urządzenie).
Wcześniej jednak wypadałoby wrócić do tegorocznych, prawda?
Linki
Podobnie jak w ubiegłym roku, tak i w tym nie umieszczałem linków w tekście, żeby nie odrywać Was od czytania. Zebrałem je wszystkie poniżej, więc jeśli coś Was zaciekawiło – eksplorujcie!
Wielokrotnie wspominałem o wcześniejszych wydaniach „cudawianków”, więc czuję się w obowiązku podać do nich linki: 2016 i 2015. Odnosiłem się również do starszego tekstu o iPadzie Pro, więc i do niego linkuję.
W follow-up pisałem o Synology – chodziło o model DS918+ oraz rozszerzenie DX517. Pojawił się tam też (aktualnie niedostępny) PFixer XTremist oraz Loupedeck. Wspomniany ekspres do kawy oraz młynek dostępne są w Coffeedesk.pl (nadal nic mnie z nimi nie łączy poza masą sympatii). Z kolei głośniki, o których pisałem to popularny Audioengine A2+ i mniej znane, kanadyjskie Kanto Audio YU4 z wbudowanym przedwzmacniaczem gramofonowym. Pisząc o HomePodzie mam na myśli chociażby to, co zostało wyszczególnione we wpisie w The Loop. A „ucyfrowione” radio Tivoli Audio dostępne jest np. w Top Hi-Fi. Pisząc o ułatwionej dostępności toreb Billingham miałem na myśli sklep Foto-Plus.
W części o iPadzie pojawiła się wzmianka o etui dla Apple Pencil – chodziło o Pencil Snap marki Twelve South. Etui na klawiaturę dostępne jest na stronie Studio Neat, a hub USB, który tak polubiłem, to TP-Link UH720.
Jeśli zaś chodzi o akcesoria kawowe, to chyba najłatwiej będzie, jeśli podam bezpośrednie linki do Coffeedesk.pl, ponownie zaznaczając, że niczego z tego nie będę miał:
Hario V60-01
Chemex 6-cup
Aeropress
Hario Drip Scale
Hario Buono
Loveramics Egg
Porlex Mini
Handground
Krzesełko Tripp Trapp dostępne jest na stronie producenta.
Zdaje się, że to tyle. Do zobaczenia za rok!
powoli newsletter
Dołącz do newslettera, żeby być na bieżąco z nowymi materiałami.