cudawianki 2020
Czy ktoś z Was spodziewał się, że wypełnię lukę po niepublikowanych nigdy rocznikach z cyklu „cudawianki”? Albo inaczej; czy ktoś brał pod uwagę scenariusz, w którym publikuję „cudawianki 2022”, mimo że ominąłem zarówno te z 2020, jak i z 2021?
Zdradzę Wam, że początkowo sam myślałem, że tak właśnie zrobię. Tyle tylko, że gdy faktycznie zabrałem się za planowanie tych najnowszych, najświeższych cudawianków, uznałem, że nie. Że tak nie można. Zwłaszcza że przecież niektóre z rzeczy, które opisałbym w tych pominiętych latach już zrecenzowałem i opublikowałem, a o tych, które nie doczekały się swojej kolejki, mam mnóstwo notatek i nie mniej zdjęć.
Zmieniłem więc swoje plany i w pierwszej kolejności zabrałem się za nadrabianie zaległości. Domyślam się, że część z Was może nie zgadzać się z taką decyzją, ale sam wyraźnie poczułem, że właśnie tak powinno to wyglądać (#thisistheway). Za bardzo zależy mi na tym miejscu, żeby pozwalać sobie na tak poważne braki. Więc choć na „cudawianki 2022” trzeba będzie poczekać trochę dłużej, to wierzę, że w połączeniu z tymi „zagubionymi”, najświeższe okażą się bardziej kompletnym doświadczeniem. Dziś zapraszam na „pierwszy odcinek zaległości”, który częściowo może być niektórym znany, ale są tu teksty (i zdjęcia), których wcześniej nie widział jeszcze nikt. Łącznie to znowu prawie godzina czytania, więc proponuję przygotować sobie ulubiony napój i wygodnie się rozsiąść.
(powyższy artykuł w „pełnej wersji” — z kilku względów — nie jest dostępny publicznie, ale stworzyłem też publiczną wersję, więc proszę)
powoli newsletter
Dołącz do newslettera, żeby być na bieżąco z nowymi materiałami.